Wyniki wyszukiwania dla:

Ks. Karol Golda SDB


Numer: 18160

Zakon: Salezjanie, Inspektoria Św. Jacka, Kraków.

 

14 maja 1942 roku zginął w obozie koncen tracyjnym w Oświęcimiu ks. Karol Golda, młody, bo zaledwie 28 lat liczący salezjanin. Męczeńska i bezlitosna śmierć wyrwała z szeregów salezjańskich pełnego energii kapłana, wzorowego zakonnika i utalentowanego wychowawcę.

Ksiądz Karol Golda (1914 – 1942) urodził się w Tychach na Śląsku 23 grudnia 1914 roku, syn Ludwika i Anny zd. Świerczyk. Pierwsze lata szkolne spędza w miejsco wości rodzinnej, następnie uczęszcza do gimnazjum w Pszczynie Z najmłodszych lat zachowało się jedno charakterystyczne powiedzenie. Lubił przebywać na miejscach wzniesionych. Zapytany, co go tam ciągnie, odpowiedział:

„Ja muszę zdążać w górę”.

Odznaczał się budującą pobożnością. Często przystę pował do Komunii świętej, z przyjemnością adorował Najświętszy Sakrament.

Pewnego razu zetknął się z wychowankami salezjańskimi z Oświęcimia. Ich opowiadania o wspólnym życiu zakładowym urzekły go. Miał wtedy 13 lat. Postanawia dostać się do Oświęcimia za wszelką cenę. Kierownictwo Zakładu odrzuciło ego prośbę. Śpieszy osobiście do księdza Dyrektora. Zostaje wprawdzie przyjęty, ale warunkowo. To mu wystarcza. Rodzice tłumaczą mu, że życie zakładowe może być dla niego nieodpowiednie, za ciężkie. Roztaczają przed jego oczyma widoki wygodnej przyszłości w świecie. Czują już jednak, że w duszy i sercu ich syna narodziło się pragnienie poświęcenia się Bogu na całe życie. Wtedy młodziutki Karol powtarza im słowa śwętego Stanisława Kostki:

„Zdaje mi się, że do wyższych rzeczy jestem stworzony”.

Od tej chwili poprowadzi go Bóg drogą nie zawsze wygodną, ale za to pewną. Drogą prawdy i zbawienia.

Lata zakładowe, aż do szóstej klasy włącznie upływają Karolowi na pilnym poznawaniu nauki i ciągłym postępie moralnym. . Cechują go w tym okresie: sumien ność w spełnianiu swoich obowiązków oraz serdeczny stosunek do przełożonych i kolegów. Jest także dobrym sportowcem, okazując przy tym wielka zręczność, sił i wdzięk.

Mając zaledwie 16 lat, dostaje się do nowicjatu Zgromadzenia Salezjańskiego w Czerwińsku. Jeden z jego kolegów pisze o nim:

„Mimo swego młodziutkiego wieku dowiódł, iż sprawę kształtowania swego ducha pojmował zupełnie na serio”.

W dniu 23 lipca 1932 roku składa śluby czasowe kończąc nowicjat. Dalszą formację uzupełnia w Marszałkach. Kończy tutaj także ostatnie dwie klasy gimnazjalne. Gruntownie studiuje filozofię i przedmioty ścisłe. W stosunku do kolegów jest nadzwyczaj uczyn nym. Pomaga słabszym nie tylko w nauce, ale nawet w ubocznych zajęciach.. Nic tez dziwnego, że otrzymuje od przełożonych bardzo pochlebne świadectwo:

„Kleryk Karol Golda – odznacza się dobrym duchem, bardzo uzdolniony, lubi matematykę i filozofię, gotów jest do każdej pracy”.

Ta opinia umożliwia mu w przyszłości wyjazd do Rzymu na studia na Uniwersytecie Gregorian skim.

Po maturze wysyłają go przełożeni na asystencję do Daszawy do pracy wśród chłopców. Dopiero teraz ma okazję pokazania swoich zdolności wychowawczych. Wszystkie dotychczas zdobyte wiado mości pedago giczne wykorzystuje w całej pełni. Jego zamiłowanie do sportu gromadzi wokół niego dziesiątki chłopców. Potrafi ich zorganizować, rozruszać najbardziej powolnych i ociężałych. Wszędzie jest obecny, nad wszystkim czuwa, ospałych zachęca, co gorętszych uspokaja, a wszystko to czyni z taka dobrocią i sprawiedliwością w czynie, że nikt nie protestuje, nie gniewa się, nie krzywi, ale każdy przyjmuje uwagi z życzliwością.

Zrozumiałym się staje, że przy tak wybitnych uzdolnieniach skracają mu przełożeni praktyczną próbę pedagogiczną, wysyłając jednocześnie kleryka Karola w roku 1935 na studia teologiczne do Rzymu.

Tutaj zgłębianie wiedzy teologicznej jest jego głów nym zajęciem. Nie rozprasza umysłu swego ubocznymi zainteresowaniami. To mu pozwala na zrozumienie wielu zawiłych kwestii. Ulubionymi jego przedmiotami to dogma tyka i Pismo święte.

18 grudnia 1938 roku otrzymał święcenia kapłań skie z rąk biskupa Rotolo w naszej bazylice Sacro Cuore w Rzymie. Odprawił nazajutrz Mszę św. w Katakumbach św. Kaliksta. Uzyskawszy licencjat fakultetu teologicz nego wraca do kraju w lipcu 1939.

Wybuch wojny zastaje go w Poznaniu. Wraz z innymi udaje się do zakładu salezjańskiego w Lądzie. Podczas działań wojennych zachowuje zadziwiający spokój, czyniąc dobrze wszystkim wokoło. W październiku powra ca do Poznania i tu pomaga w pracy duszpasterskiej w kościele salezjańskim przy ul. Wronieckiej.

Pragnie wyjechać na dalsze studia biblijne, jednakże nie otrzymuje od władz niemieckich pozwolenia. Wtedy to przełożeni mianują go radcą (kierownik studiów) dla grupy teologów w Oświęcimiu. Ksiądz Karol z właściwą sobie powagą pojął i wykonywał swój obowiązek. Poza tym ochotnie udzielał się wszelkiej posłudze kapłańskiej. Przez pewien czas obsługiwał parafie mysłowicką. Pobożność swoją pogłębiał coraz bardziej. Całym sercem ukochał wspólne życie zakonne. W nim doznawał ciepła i atmosfery rodzinnej, którego jest spragnione serce każdego człowieka.

Ofiara sakramentu spowiedzi

31 grudnia 1941 roku zostaje aresztowany przez gestapo i osadzony w pobliskim obozie śmierci.

Powód aresztowania był szczególny. Ksiądz Karol gorliwie przesiadywał w konfesjonale, jednając dusze z Bogiem. Udzielając się wszystkim nie wyłączając osób mówiących językiem niemieckim. I oto od pewnego czasu począł dość często spowiadać się u niego jeden z żołnierzy niemieckich. Był to szczery katolik, wcielony do armii niemieckiej. Wiadomo zaś o tym było, że regulamin wojskowy z czasów Hitlera zabraniał żołnierzom przystę pować prywatnie do sakramentów świętych. Prócz tego księżom polskim nie wolno było udzielać posług kapłań skich Niemcom. Ksiądz Karol zdawał sobie sprawę z przykrych następstw, które go czekały z tego powodu. Bystre oko gestapo wyśledziło wnet przestępstwo polskie go księdza.

Ksiądz Karol został aresztowany i poprowadzony do obozu koncentracyjnego, penitenta zaś wysłano na wschodni front.

Ksiądz Karol przeszedł pięć miesięcy prawdzi wego męczeństwa., w czasie którego nie oszczędzono mu bunkra głodowego, został zamordowany 14 maja 1942 roku.

Wśród samych SS-manów miejscowych panowała opinia, że ksiądz Golda zginął jako ofiara tajemnicy spowiedzi.

Jeden ze współbraci tak pisze o nim:

„Padł na posterunku kapłańskim. Nadprzyrodzona miłość kazała mu go objąć. Jeśli całe jego życie było panowaniem woli nad drażniąca sytuacją i nerwami, to w ten sposób heroiczny dokazał tego w ostatnich obozowych przeży ciach. Hołd jego świętej, niezłomnej kapłańskiej woli oddać musieli nawet złowrogo nastawieni względem niego ludzie”.

Zginął w 28 roku życia, 9 profesji zakonnej i w 3 kapłaństwa.

Numer obozowy 18160.

Tekst pochodzi ze stronywww.meczennicy.pelplin.pl