bł. Józef Kowalski SDB
Ks. Józef Kowalski (1911-1942) urodził się 13 III 1911 r. w Siedliskach koło Rzeszowa. Był siódmym z dziewięciorga dzieci Wojciecha i Zofii Borowiec. W jedenastym roku życia, po ukończeniu Szkoły Podstawowej w Siedliskach, na życzenie swoich rodziców udał się do Zakładu Salezjańskiego w Oświęcimiu. Podczas pobytu w szkole wyróżniał się bystrością umysłu, pilnością, pobożnością i duchem apostolskim. Po pięcioletnim pobycie, idąc za głosem powołania, którym żył od najmłodszych lat, wstąpił w 1927 r. do nowicjatu salezjańskiego w Czerwińsku. W latach 1928-31 ukończył w Krakowie gimnazjum klasyczne oraz dwuletnie studium filozoficzne, po którym odbył trzyletnią praktykę pedagogiczną w nowicjacie w Czerwińsku oraz w Salezjańskiej Szkole Organistowskiej w Przemyślu. W 1934 r. złożył wieczystą profesję zakonną oraz rozpoczął w Krakowie czteroletnie studia teologiczne, które zakończył 29 V 1938 r. przyjęciem święceń kapłańskich.
1 IX 1939 r. Niemcy napadły na Polskę. W tym czasie Salezjanie, podobnie jak i inni kapłani, solidnie wypełniali swoje zadania wypływające z misji zleconej im przez Chrystusa. Gorliwa praca duszpasterska Salezjanów drażniła i niepokoiła Niemców. Dlatego 23 V 1941 r. gestapowcy aresztowali ks. J. Kowalskiego wraz z innymi Salezjanami pracującymi w parafii w Krakowie. Aresztowanych zamknięto najpierw w więzieniu na Montelupich w Krakowie, skąd po miesięcznym śledztwie i torturach, wywieziono 26 czerwca do obozu w Oświęcimiu.
Ks. Kowalski nie załamał się ani nie utonął w oceanie cierpienia obozowego. Po strasznej masakrze, jaką hitlerowcy urządzili w karnej kompani 27 VI 1941 r., kiedy to na jego oczach wymordowali wszystkich przywiezionych z nim poprzedniego dnia Żydów i czterech spośród dwunastu salezjanów, ks. Józef w swoim pierwszym liście z dnia 29 VI 1941 r. nie tylko napisał: „Bądźcie o mnie spokojni, jestem w rękach Boga”, ale jak podkreśla naoczny świadek ks. Konrad Szweda: „ks. Kowalski zachował w obozie godność człowieka i kapłana i potrafił być sobą, choć za to był bity, pomagał innym, choć przyjmował za to chłostę i jako gorliwy kapłan mimo surowego zakazu, rozgrzeszał konających, dodawał otuchy zrezygnowanym, pocieszał psychicznie załamanych oczekujących wyroku śmierci”.
W ostatni dzień nabożeństwa majowego w 1942 r., rozeszła się w obozie wiadomość o transporcie księży z Oświęcimia do obozu w Dachau, gdzie jak sądzono, była większa możliwość przetrwania. W grupie 60 księży przygotowanych do transportu, znalazł się również ks. Kowalski. Niestety, do wyjazdu nie doszło. Znany kat Oświęcimia, esesman G. Palitzch wyłączył go z grupy księży wyjeżdżających do Dachu za to, że ks. Józef na jego rozkaz nie podeptał w łaźni swojego różańca. Dnia 3 VII 1942 r., który był ostatnim dniem pobytu ks. Józefa w karnej kompanii, kapowie prześcigali się w okrucieństwie wobec więzionych. Księdzu Kowalskiemu kazali wyjść na beczkę i przy akompaniamencie szyderstw udzielić konającemu rozgrzeszenia i wygłosić kazanie. Po modlitwach odmówionych przez niego, kapo Karol Langenhagen, zepchnął go z beczki i skopał. Zbity kapłan, z trudem powrócił wieczorem na swój blok. Po tych dramatycznych przeżyciach, ostatnie godziny swego życia, w nocy z 3 na 4 lipca 1942 r., spędził w łagrze na pryczy obozowej. W nocy na salę wszedł kapo Józef Miast i wezwał leżącego na pryczy ks. Józefa, który zanim wyszedł oddał pozostałym ostatnią kromkę chleba, mówiąc: „Módlcie się za mnie i moich prześladowców”. Po tych słowach odszedł i już nigdy nie powrócił na salę. Według powszechnej opinii, krążącej w obozie, został zmasakrowany i utopiony w beczce z fekaliami.
Został beatyfikowany w 1999 r. w Warszawie przez Ojca Świętego Jana Pawła II.